poniedziałek, 5 listopada 2012

"HISTORIA ANGELI" Chapter 1


-Złaź ze mnie pacanie! - Krzyknęłam na cały głos. Harry tylko się ze mnie zaśmiał i przeciągnął się po mnie na drugi koniec łóżka. Ja go chyba kiedyś zabije. Albo zabije mame że wpuszcza go do nas do domu kiedy tylko on chce.
-No wstawaj już bo się przez ciebie znowu spóźnimy! – Zaczął się przeciągać po mnie w drugą stronę, z chamskim uśmieszkiem. ZABIJE GO!
-Posłuchaj mnie kochanie ty moje. – Powiedziałam jeszcze łagodnym głosem..JESZCZE..
-Ale słucham cię skarbie. – Zatrzymał się w połowie mnie.
-JEŚLI ZARAZ ZE MNIE NIE ZEJDZIESZ OBIECUJĘ CI ŻE ŚCIĄGNĘ CI GACIE NA STOŁÓWCE! – Wrzasnęłam zrzucając go z siebie. Wylądował prosto na podłodze. Chwyciłam poduszkę i cisnęłam nią w niego. – Zawsze musisz mnie budzić rano . Wiedz że cię nienawidze. – Opadłam bezwładnie.
-Jak bym cię nie budził to kto by ci robił te twoje ulubione naleśniki z Toffi na śniadanie? – Spytał pomagając mi wstać. Zaczęłam się śmiać.
-A teraz mi je robisz?
-No pewnie, robie je lepiej niż twoja mama! – Też zaczął się śmiać. No ciekawe bardzo ciekawe.  – Ale jak się nie pospieszysz to ci je  zjem. – Puścił moją rękę i poleciał biegiem na dół. Biedny myślał że go nie dogonię. Oh jak się przeliczył. Dołączyłam do niego na schodach. Popchnął mnie i zaczął tarasować mi drogę. No i niestety udało mu się dolecieć do kuchni pierwszemu. Chwycił z blatu talerz z dwoma naleśnikami i zaczął z nim uciekać.
-Buahahahaaa! – Śmiał się. Boże co za kochany idiota.
-No halo! Bo się spóźnimy! – Krzyknęłam.
-No i o to mi chodziło! Angela błagam cię bądź chodź raz niegrzeczną dziewczynką i zerwij się ze mną ze szkoły.
-Nie..
-Pójdziemy na twoje ulubione pistacjowe loodyyyy! – Przerwał mi. Doskonale wiedział że jestem uzależniona od tych lodów. Jak ja go nienawidze! Mmmm
-Jeju no dobra ale daj mi zjeść. – Podeszłam do niego. Poczochrał mi włosy i podał talerz z pysznymi naleśnikami polanymi Toffi. Mamo kocham cię i wybaczam ci to że wpuściłaś tu tego idiote.
-Masz. – Podałam mu talerz i oddałam swojego jednego naleśnika.
-Dzięki. Wiem że się odchudzasz, chociaż nie masz z czego.- Mruknął pod nosem. Tak jasne..
-Nie widziałeś mojego brzucha!
-Pewna jesteś? – Zaśmiał się cwaniacko. Skarciłam go wzrokiem zapychając buzię naleśnikiem. No chyba mnie nie rozbierał kiedy spałam. Haha
-Tak słodko wyglądasz kiedy się denerwujesz, ale nie musisz wymazywać ust tofii żebym chciał cię pocałować. Wystarczy poprosić skarbie. – Poruszył zabawnie brwiami. Przewróciłam oczami, udając że mnie to wcale nie obchodzi i dałam mu muke w ramie, a on zaśmiał się jeszcze głośniej.
A tak serio ? Naprawdę by mnie pocałował ? O Boże, marzę o tym odkąd pamiętam. DREAMS COME TRUE ? OFC Not..  No ale.. Chce, chce? CHCEEE..
-Nie gadaj tyle debilu tylko jedz. Pamiętasz co mi obiecałeś? Na lody idziemy. – Mówiłam odstawiając mój talerz do zmywarki. Za 3 sec on zrobił to samo.
-Ale ty stawiasz.- Wytarł rękawem buzie. Fuu jaka małpaa..

Wyszliśmy ode mnie i skierowaliśmy się w stronę naszego ulubionego parku. Po drodzę do niego była moja ulubiona cukiernia i tylko w niej były moje ulubione lody….

-Co?! Jak to nie ma?! Na pewno ma pani jakieś na zapleczu! – Wydzierałam się w twarz kasjerce kiedy ta uświadamiała mnie że moje ukochane,pistacjowe,najlepsze,puszyste,jedyne takie w całej okolicy się skończyły!
-Ogarnij się… - Harry walnął mnie z łokcia w brzuch. – Przepraszam za nią. Nie jadła od miesiąca. – Pokiwał głową do sprzedawczyni. Wybałuszyła oczy, prawie jej z orbitek wypadły. –Znaczy lodów oczywiście, hehe.
-Niech pani sprawdzi! – Kolejny raz nie wytrzymałam. Harry zatkał mi buzię ręką i zamówił dla siebie lody „sorbet jabłkowy” a dla mnie „miodowe” . To były drugie moje ulubione.

-Zawsze mi wieś robisz. – Zaśmiał się gdy wyszliśmy z cukierni i dał mi mojego loda.  Zrobiłam smutną minę i nic nie powiedziałam. – Nie wiem jak ty możesz to jeść, fuj za słodkie.
-Pycha! – Spojrzałam na niego i zatrzymałam się.- Masz liza! – Przybliżyłam mu loda do ust. Wziął dziaba i widać było że mu smakują. Tak ! Nasze ulubione looo…
-Mówiłem… Ohyda! – Taak, jesteśmy tacy podobni do siebie że to aż zabija..

Przechodziliśmy przez park, aż doszliśmy do miejsca gdzie zawsze siadamy. Mała ławeczka pod drzewkiem a przed nami mały staw z kaczuszkami.
-O miałem ci coś powiedzieć.
-Co ? –Spytałam wyrzucając do kosza chusteczkę od wafelka po lodzie.
-Tylko się nie śmiej.
-Skądże znowu.
-Za miesiąc idę do xFactor’a. Wezmę udział i będę śpiewał. To może być moja szansa. – Wow. Nie spodziewałam się. Mówił o tym już od dawna ale myślałam że żartuje.
-Ej ale jak już będziesz słowny to pamiętaj że masz mnie pilnować żebym ci nie uciekła i zajmuję miejsce wszędzie gdzie jesteś ja jestem. Kapujesz?  - Nie chciałam żeby mnie zostawił jak mu się uda. Co pewnie i tak jest nie możliwe. Harry uśmiechnął się do mnie tymi swoimi śnieżnobiałymi ząbkami i przytulił mocno do siebie.
-Mojej najlepszej kumpeli nigdy nie zostawie. Będę cię wszędzie zabierał ze sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz